Wydawnictwo:HarperCollins
Liczba stron:
Ocena: 7/10
Marzenie Adelii Cunnane spełniło się -będzie pracować w sławnej stadninie jako trenerka koni wyścigowych.Dla młodej Irlandki to prawdziwa odmiana losu.Jako dziesięciolatka straciła oboje rodziców,a kolejne lata życia spędziła, ciężko pracując na farmie swojej ciotki.Gdy szczęście wreszcie uśmiechnęło się do niej, zrobi wszystko, aby go nie stracić.Jest tylko jeden haczyk...
Trafiłam na tę książkę kiedy byłam ostatnio w bibliotece.Kiedy zobaczyłam,że jest to romans, byłam zdecydowana odłożyć ją z powrotem na półkę.Jednak w ostatniej chwili rozmyśliłam się i ją wypożyczyłam.Czy przyszło mi pożałować tej decyzji ?
Kluczową rolę w całej
historii odgrywają trzy postacie : Adelia Cunnane, Travis Grant
i Paddy ,stryj Adelii.Adelia jest
prostą dziewczyną,która nie miała w życiu wiele i jakoś jej to nie
przeszkadzało. Dlatego też,kiedy przybywa do Ameryki,jest wszystkim zachwycona i nie rozumie do
czego służą różne rzeczy np. zmywarka.Na pozór może
wydawać się to śmieszne ,a zarazem dziwne i irytujące,bo jak tu takich podstawowych rzeczy nie znać.Książka pokazuje,że bez udogodnień , też da się żyć.Najbardziej polubiłam Amelię i Paddy”iego,ich wzloty,upadki,smutki,radości,wątpliwości,co do tego,dokąd zmierzają -bardzo przeżywałam. Stali się oni bardzo bliscy mojemu
sercu i zdobyli szczególne w nim miejsce.
Na początku byłam dość
sceptycznie nastawiona do tej książki.Myślałam,że będzie to typowa
przesłodzona historia,w której aż od
nadmiaru cukru mdli czytelnika.Innym powodem,dla którego podchodziłam z nieufnością do tej powieści,była sama
tematyka,gdyż konie,to jakoś nie moja bajka.Niemniej jednak,z każdą kolejno przewracaną kartką,moje
uprzedzenia wyparowywały,a w końcu przepadłam bez reszty.Nie byłam w stanie odłożyć jej na bok .Miałam wrażenie
,że moje palce przykleiły się do tej
książki,a odrywają się od niej tylko po to,abym mogła przewrócić kolejną kartkę.
Historia niesie ze sobą przesłanie,że nie należy się poddawać oraz,że w każdej sytuacji istnieje promyk nadziei.Po prostu czułam,że kartki są przesiąknięte optymizmem,który udziela się czytelnikowi podczas jej czytania.Książka też pokazuje,że należy się cieszyć z małych rzeczy i doceniać to,co się ma/a w dzisiejszych czasach ludzie o tym zapominają/.Ma ona też w sobie przesłanie ,że należy się cieszyć każdą chwilą życia.Pokochałam bohaterów i z zapartym tchem śledziłam ich perypetie.Akcja jest bardzo szybka i nigdzie nie zwalnia ani ma momencik.Styl,w jakim pisze pani Roberts , jest lekki i zabawny,ale ma w sobie jakąś głębię.Kiedy czytałam tę powieść miałam kilka razy łzy wzruszenia w oczach.
Jak zapewne wiecie lub
nie,nienawidzę chwili,w której
następuje zakończenie historii.Zawsze bardzo długo zwlekam z przeczytaniem
tych kilku ostatnich stron.Nigdy nie jestem pewna, czy ten moment nie
roztrzaska mojego serduszka na milion kawałeczków i nie zamienię się w żywą
fontannę.Zakończenie tej powieści niestety nie spowodowało takich przeżyć.
Szata graficzna jest też
tak samo urocza ,jak i cała reszta książki.Jest to moje pierwsze spotkanie z
twórczością tej Pani i na pewno nie ostatnie.Naprawdę nie wiem,jak mogłam do
tej pory nic nie przeczytać tej autorki,a nawet o zgrozo,nic nie słyszeć o jej książkach.Dobrze, że zmieniłam ten
stan,gdyż nawet nie mogę sobie wyobrazić,jakby to było,gdybym nie przeczytała tej powieści.
,,Irlandzka krew”to idealna książka na pochmurne
dni.Sprawi,że na niebie zaświeci słońce spowodowane optymizmem jakim czytelnik nasiąknie,po jej
przeczytaniu.Historia może wydawać się
z pozoru banalna,ale jest po
prostu urocza.Niesie ze sobą też
przesłanie,że w każdej sytuacji można znaleźć promyk nadziei i trzeba
się cieszyć życiem.Sama zamierzam do niej
kiedyś wrócić,dlatego z całego serca polecam Wam tę książkę.
Nie czytałam ale po Twojej recenzji mam ochotę biec do biblioteki <3
OdpowiedzUsuńWydaje się to być naprawdę cudowną powieść - idealna na zbliżające się jesienne wieczory ;)
Pozdrawiam serdecznie :*
my-life-in-bookland.blogspot.com
Bardzo się cieszę ,że recenzja Ci się spodobała :3
UsuńNie jestem przekonana, co do tej powieści, co do powieści tej autorki. Jednak coraz bardziej zastanawiam się, czy nie sięgnąć po jakąkolwiek jej książkę.
OdpowiedzUsuńGorąco polecam Ci sięgnąć po ,, Braterska więź" tej autorki, gdyż jest to wspaniała książka za sprawą , której polubiłam twórczość pani Roberts.
UsuńJa nie jestem fanką stylu Nory Roberts ale moja babcia uwielbia jej książki wiec powinna jej się spodobać ;)
OdpowiedzUsuńMam nadzieję ,że spodoba się Twojej babci :3
UsuńZdaje się, że czytałam coś tej autorki i byłam zadowolona, toteż chętnie kiedyś wezmę się za tę pozycję ;)
OdpowiedzUsuńW takim razie mam nadzieję, że Ci się spodoba :3
UsuńNie słyszałam o te książce i jakoś nie jestem przekonana. Książka może być jednak ciekawa.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
blog--ksiazkoholiczki.blogspot.com
Gorąco polecam Ci sięgnąć po ,, Braterska więź" tej autorki, gdyż jest to wspaniała książka za sprawą , której polubiłam twórczość pani Roberts.
UsuńNora Roberts po prostu produkuje książki. Jestem pod wrażeniem, jak dużo powieści napisała. Nawet nie słyszałam o takim tytule, jak "Irlandzka krew", ale skoro twierdzisz, że to dobra książka na pochmurne dni, to do niej zajrzę. :-)
OdpowiedzUsuńFaktycznie, strasznie dużo ich napisała ,przez co człowiek gubi się już pod ich natłokiem.
Usuń